Michał Jaworski Michał Jaworski
3404
BLOG

Smoleńsk - z czym w rok 2015?

Michał Jaworski Michał Jaworski Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 161

Postanowiłem wypróbować, jak ogłaszane przez siebie zasady rozumieją sami Admini S24. Mój poprzedni blog - kaczejzupy został przez nich ukryty na skutek działań Mariusza Molika wcześniej posiadającego na S24  blog pod nickiem Nurni. Wcześniej jego blog został przez Adminów ukryty a potem zlikwidowany, ponieważ Nurni, poza upublicznianiem listu Macierewicza zajmował się się atakami i pomówieniami pod adresem innych blogerów. Admini pozwolili mu na kontynuowanie analogicznej działalnosci pod nowym nickiem, więc postanowiłem sprawdzić, czy podobne zasady prezes Instytutu Wolności chociaż w części, bo pomówieniami nie parałem się i nie zamierzam, stosuje wobec wszystkich. Dopraszanie się o odkrycie poprzedniego konta jest poniżej mojej godności, ponieważ kiedyś w przeszłości jakoś tam w walce o wolność słowa, której obecnie miłościwie Igor Janke nam prezesuje, wziałem udział.

Na S24 pisywałem prawie wyłącznie o katastrofie smoleńskiej. Zainteresowanie tym tematem wygasa mimo okresowych reanimacji w okolicach 10.04 i kolejnych konferencji smoleńskich. Dla mnie temat zaczął się na S24 i tu  wypada mi go, po różnych peryptiach i zwrotach próbować zakończyć., a najlepszy termim to chyba okolice drugiej rocznicy oficjalnego przerwania współpracy z ZP.
W międzyczasie odbyły się dwie konferencje smoleńskie oraz ukazało kilka fimów i prezentacji ekspertów z tego kręgu. Niestety ich wspólną cechą jest zastępowanie metod naukowych propagandowymi zmyśleniami i oszustwami. Przedstawione w tej notce zagadnienia były już przedmiotem krytycznych analiz, w tym moich na blogu kaczejzupy oraz http://t.co/NO8EwtmVYn  i https://twitter.com/MJaworski50, tak więc czytelnik znajdzie tu jedynie esencję technicznego absurdu wyprodukowanego w nurcie "badań niezależnych".

Zacznę od G.A.Jorgensena - najnowszego gwiazdora ZP i KS. Od początku Jorgensen nie rozróżniał kątów natarcia, pochylenie i wznoszenia.(rysunek z opracownia na stronie ZP z  moimi poprawkami).

Prowadziło to do błędnego algorytmu jego prościutkiej symulacji i bezsensownych wyników..

Na III KS zaprezentował wykres będący rzekomo wynikiem obliczeń CFD.

Na Jorgensena powołują się od dawna i Binienda i Nowaczyk, a w ostatnim raporcie ZP tak reklamuje go ten drugi.


Już sam wygląd wykresu oraz wyskalowanie osi "y" podpowiada, że nie został on otrzymany przy pomocy żadnego komercyjnego oprogramowania, ale mniejsza o to. Ten wykres nie może być ani rozkładem współczynnka siły nośnej Cl(y) ani iloczynu Cl(y)*b(y) (wspólczynnika pomnożonego przez lokalną dlugość cięciwy) ponieważ wtedy kąt zerowej siły nośnej musiałby być rzędu -8st. (dowód czytelnik znajdzie tu http://mjaworski50.blogspot.com/2014/11/oszustwo-gajorgensena.html ). Jorgensen, pokazując odręczne, bezsensowne bazgroły, posunął się do prymitywnego, ordynarnnego oszustwa. Zabawne jest, że ten bazgroł powstał w myśl zasady - G.Kowaleczko(naukowiec przez kilkadziesiat lat parający się podobnymi zagadnieniami)pokazał CFD, to my pokażemy lepsze CFD, a zdarzenie miało miejsce na imprezie mającej w nazwie "naukowa", ale po tym,  jak gronu organizatorów potrzebna była wyprawa M.Czachora do Smoleńska, podczas  kiedy wystarczyło obejrzeć film lotniarza, nic nie może już dziwić

Podobnie pokazana przez W.Biniendę na IIIKS animacja nie może być wnikiem obliczeń  z podanym dla mat. 143 (brzoza)modułem Younga.                      

Gdyby Binenda przeprowadzał obliczena z podawaną przez siebie wartością, to praca wykonana nad brzozą przez skrzydło wyniosłaby około 250KN*m a średnia siła w przełomie około 568KN.
Tymczasem z eksperymentu strzelania garnkiem można oszacować, ze energia potrzebna na rozerwanie około 20cm^2 pola przekroju okolicy pierwszego dźwigara wyniesi około 23KN*m, a siła 310KN.

Oba przypadki są porównywalne ponieważ siła hamowania jest prostopadła do siły rozciagającej ściank garnka a siła rozrywająca dźwigar prawie prostopadła do kierunku kolizji (szczegóły http://mjaworski50.blogspot.com/2014/07/wybuchy.html i http://mjaworski50.blogspot.com/2014/11/po-iii-konferencji-smolenskiej.html ). Siła reakcji pnia i wykonana przez nią praca są wielkokrotnie większe, niż potrzebne do zniszczenia 20cm^2 okolicy pierwszego dźwigara.  Binienda ograniczył się do wyprodukowania propgandowych prezentacji, ale nie zadbał o ich spójność, skutkiem czego wykonany przez niego samego eksperyment obala wyniki jego symulacji kolizji skrzydła z pniem. Z podobnym przypadkiem mieliśmy do czynienia, kiedy 5mm grubości poszycie rozpadło się przy kontakcie z pniem nie czyniąc mu szkody, a 5mm dżwigar bez większego dla siebie szwanku kosił brzozę.

Policzmy teraz wybuchy serwowane przez M.Dąbrowskiego i K.Nowaczyka.
Dąbrowski
zaczyna w stożku BNDB,wobec czego to chyba punktowe ładunki odpalane sygnałem markera i przez ten sygnał zagłuszone w nagraniu CVR.

Takie przeskoki są zupełnie normalnym zjawiskiem przy konwersji parametru analogowego na cyfrowy, co widać na wzorcowym wykresie tego samego parametru z oblotu. Wynik tego badania niezależnego analityka jest podręcznikową ilustracją jego postawy, że czegokolwiek on nie rozumie, to musi to być wybuch.

Nowaczyk bezkompromisowo kontynuuje szczytowaniami co 1/10 sekundy.

Nie dosyć, że żaden z punktów nie jest odległy od innego o 1/10 sekundy, to jeszcze nie może być, ponieważ ten parametr rejestrowany jest z rodzielczością czasową 1/8 sekundy. Lokalizację brzozy na wykresach Nowaczyk sobie zmyślił, bo to przydaje sensacyjnego aspektu do wynalezionych dawno temu przeze mnie gwałtownych zmian niektórych parametrów w końcówce, które uczyniły go szefem ekspertów ZP. Prawidłowa synchronizacja przebiegów parametrów oraz nagrań z kokpitu z terenem powinna opierać się na powiązaniu ze sobą możliwych do zidentyfikowania punktów czasowych i przestrzennych.
KBWL na wykresach oznaczyła czas kolizji z brzozą czerwoną linią (wykres przeciążenia pionowego dokopiowałem z innego rysunku ) .

Gdyby moment kolizji z brzozą był tam, gdzie chce tego Nowaczyk, a powtarza za nim Dąbrowski, który niestety wmówił to również G.Szuladzińskiemnu i J.Gierasowi, to pomiędzy markerem, którego środek  w terenie odległy jest od brzozy o 210m w czasie byłby odległy 3s do 3,5 s. prowadziłoby do prędkości względem gruntu od 60 do 70 m/s. Z kolei TAWS#38 (koniec PH1VZBLIZ) w terenie odległy o 143m w czasie byłby odległy od brzozy o 1 do 1,5 s., co pociągało by prędkość od 95m/s do 143 m/s. Jeżeli natomiast z czerwoną linią wrócimy na miejsce na wykresach KBWL to analogiczne prędkości wyniosą - pomiedzy markerem a brzozą od 73m/s do 88 m/s, a pomiedzy brzozą a TAWS$38 od 67m/s do 88m/s. Oba przedziały zawierają prędkości GS zapisane w TAWS#37 - 79,6m/s oraz TAWS#38 - 74,7m/s, co wystarczy do stwierdzenia, iż nie ma żadnych podstaw do odrzucenia lokalizacji na wykresach KBWL brzozy i żadnych podstaw do przyjecia lokalizacji Nowaczyka.

(uzupełnienie)  Dalej – ze średniej prędkości lotu na tym odcinku 75m/s wynika, że przelot pomiędzy środkiem markera a TAWS#38 trwał 4,7s, co oznacza, że środek markera na wykresie może wypadać w przedziale od 56,5 do 56,8 sekundy a TAWS#38 odpowiednio 61,2 do 61,5 (w skali czasu wykresów KBWL). Z tego wynika, że odległa o 210m od środka markera brzoza powinna być zaznaczona o czasie o 2,8s póżniejszym, czyli pomiędzy 59,3 a 59,6 sekundą. To zgadza się zarówno z zaznaczeniem KBWL o czasie 59,375 wyznaczonym przy pomocy parametru rejestrowanego co 1/8 sekundy jak i podanym w ekspertyzie ATM 59,5 wyznaczonym przy pomocy parametru rejestrowanego co 1/2 sekundy, a nie zgadza z synchronizacją stosowaną przez Dąbrowskiego.

Licząc od czerownej kreski zapisy w QAR (uzupełnionym o 2s danych z rejestratora rosyjskiego) kończyły by się koło 530m od początku pasa.
Z kolei w stenogramie IES środek markera wypada 1,8s przed "odgłosami przesuwających się przedmiotów". W terenie "odgłosy" rozpoczęły by się więc 929m od poczatku pasa, a 932m i 919m to miejsca, w których według KBWL rosną "kępy młodych brzózek". Licząc od środka sygnału  markera nagranie kończyło by się w miejscu odległym około 510m od początku pasa.
Według KBWL 535m od poczatku pasa, ślad na ziem pozostawił lewy statecznik a 518m lewe skrzydło.
Dodatkowo widać, że za cenę nowego zmyślenia Nowaczyk rezygnuje z zapisanego przez FDR gwałtownego wydarzenia, które mialo wywołać TAWS#38 - "landing", czym zdejmuje ze mnie odpowiedzialność za wywołanie III wojny światowej.

Ujmując w tabelę czasy wybranych parametrów dwustanowych i zestwaiając z czasami wystąpień w stenogramie mozna ustalić różnicę czasów CVR i QAR.

Zdarzenie Czas CVR IES Czas QAR (od) Czas QAR (do) Różnica (od) Różnica (do)
Odłączenie STABPODL 58,1 54,5 55 3,1 3,6
Odłączenie AUTCIĄGU 59,5 55,5 56 3,5 4
Początek MARKER 58,8 55 55,5 3,3 3,8
Koniec MARKER 61 58 58,5 2,5 3
Koniec PH1ZBLIZ  (TAWS #38) * 64,8 61 61,5 3,3 3,8
Początek PH1VZBLIZ 34,1 31 31,5 2,6 3,1

(*) Przyjałem 0,4 sek po rozpoczęciu niedokończonego "PULL UP" . 4,7 s po śrdku sygnału markera w CVR przypada na 64,6 sekundę, co się zgadza, ponieważ IES nie napisał, powinno zacąć się brakujące "up" "uciszone" przez "landing". Uderzenie w brozę w stenogramie IES powinno nastąpić 2,8 s po środku markera, czyli o czasie 63,7 sekundy wg CVR - wtedy, kiedy pada przekleństwo.Wiem, że inne osoby też dokonywaly synchronizacji, miedzy innymi P. Artymowicz i bloger Manek, ale nie wiem, czy ta jest zgodna z czyimikolwiek innymi.    

Z kolumn różnic widać, że czas CVR IES jest opóźniony w stosunku do QAR o 3,1 do 3,6 sekundy. Niektóre zdarzenia (zaznaczone zółtym) nieco odstają od tej zgodności, co uzasadnia stosowanie oryginalnych czasów dla poszczególnych rejestracji - w tym TAWS. Nie można natomiast twierdzić, iżby czas CVR w końcówce był nieliniowy. Być może lepszą synchronizację udało by się wykonać, gdyby oznaczenie czasów w stenogramie było podporządkowane znanym czasom reakcji sygnalów dźwiękowych dla parametrów dwustanowych.

Warto dodać, że synchronizacja Nowaczyka wykresów MAK i KBWL też nie jest najlepsza. Mając do dyspozycji VHF i MARKER powinien to zobić tak.

 

Przy okazji Dąbrowski może zobaczyć, ile "punktowych ekslozji" ujawnionych przez MAK zdradziecko zmataczył KBWL. Cóż - skoro nie rozumie on istoty kompresji danych cyfrowych to jedynie wybuchy punktowe mogą go uratować.

O wybuchaniu samolotów. Przede wszystkim w raporcie 490 Szuladzińskiego nie ma czegoś, co twierdzi Dąbrowski i oczywiście "dołek" nie zaczyna się przed brzozą (rysunek z jego najnowszych "badań").

Teraz szerzej o wybuchaniu. To kadry z eksperymentu najprawdopodobniej symulującego najbardziej znane zamachy bombowe - Pan Am 103 i Air India 182.

Małym ładunkiem powoduje się wyrwę w kadłubie resztę pozostawijąc znanej od dawna potędze ciśnienia atmosferycznego.

 

 

 

 

 

 

W przeciwnym przypadku na rozerwanie kadłuba potrzeba bardzo dużo materiału wybuchowego. 

Szuladzinski dał odpowiedź, ile tego ładunku mniej więcej potrzeba .

Fragment kadłuba z symulacji Szuladzinskiego ma około metra długości - sądząc z liczby pasów bezpieczeństwa na pewno mniej niż 2 metry. Ponieważ nie było różnicy ciśnienia, na rozerwanie całego kadłuba potrzeba by użyć około 300 kg trotylu. Szuladzinski najprawdopodobniej tezę o wybuchowym otwarciu tego fragmentu kadłuba sformułował bez znajomości zdjęć z innych stron. Po zapoznaniu się z poniższą  sytuacją już do tego nie wraca, zaś jego tezę przejęli Biniendowie (miedzy innymi w Smolensk Maze)  i Nowaczyk.

Otwarcie kadłuba o wiele lepiej tłumaczy nadzianie się tego fragmentu na drzewo, po którym został pniak. Mogło by to wygladać na przykład tak.

Drzewa są podobnej, jak pniak, średnicy, a czerwone okręgi  to mniej wiecej przekrój kadłuba z podłogą zaznaczoną przerywaną linią. Kolizja z podobnym drzewem wyjaśnia też, dlaczego we fragmencie, który być może miał szansę przetrwać w stanie pozwalającym komuś przeżyć, nic takiego niestety nie nastąpiło.
Również wygląd wrakowiska odpowiada zniszczeniu konstrukcji samolotu w wyniku kolizji z gruntem i drzewami, gdyż samolot nie spadł na pustynię Sonora.

Podobnie do smoleńskiego wygląda schemat wrakowiska po katastrofie Iła76 na Timorze. Schematy z Timoru zestwiłem ze schematem Nowaczyka.

Na Timorze dużo potężniejszy samolot ściął skrzydłem trzy drzewa skutkiem czego stracił skrzydło i obrócił się. Ułamała się również część ogonowa. Konstrukcja została rozdrobniona na skutek hamowania na kamienistym gruncie. Do pożaru doszło na samym końcu wrakowiska.
Podsumowując rozdział wybuchowy - nie rozumiem celu, do jakiego poszukiwanie dowodów wybuchów zmierza. Nawet gdyby gwałtowne zachowania przeciążeń i kąta przechylenia były zapisem wybuchów, to w ciagu trzech i pół roku nie udało się znaleźć ich przyczyny "przed brzozą". Nie udało się znależć dowodu na żadne gwałtowne wydarzenie "przed brzozą".
Powiedzmy, że laboratorium, które nie wykluczy materiałów wybuchowych w końcu się znajdzie, ale na III KS autorzy "opini prywatnej" stwierdzili, że materiały wybuchowe są na fotelach, a jak fotelach, to równo na wszystkich, bo na to wskazuje liczba próbek, o których mówili. To oznacza wybuch kilkuset kilogramów trotylu, co wynika z symulacji Szuladzińskiego, zaś mniejsza ilość niczego, co można bezwybuchowo wyjaśnić, nie wyjaśnia.

Michał Jaworski

Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka