Rzadko kiedy zdarza się postać tak spójna jak posłanka Krystyna Pawłowicz. U niej wszystko pozostaje w doskonałej harmonii - zachowanie, język i poglądy. Posłanka nie jest osobą młodą - powinna pamiętać jeżyk oficjalnej propagandy AD 1968, 1970, 1976, 1981 i lat następnych.
Oficjalnie na scenie politycznej nie ma obecnie ugrupowania, które tamtą propagandę, tamten język akceptowałoby. Kiedy tej język słyszę w historycznych audycjach po prostu mnie śmieszy, bo czas pozwolił zapomnieć o niejednokrotnie tragicznych okolicznościach jakim towarzyszył, ale takim językiem posłanka raczyła wypowiedzieć się o zapowiadanych przez przez środowiska akademickie demonstracjach dlatego więc postanowiłem głośno powiedzieć, że wszystko to jest u Pierwszej Damy PiS doskonale obrzydliwe.
"Na 25 stycznia, na dzień kolejnego posiedzenia Sejmu, w uniwersyteckich miastach, część wykładowców dla obrony swoich niezlustrowanych interesów, zainspirowała do antyrządowych protestów niezorientowanych politycznie w sprawach swego kraju studentów kłamstwami i szczuciem na LEGALNE, DEMOKRATYCZNIE wybrane polskie władze, środowisko to będzie próbowało niby studenckimi rękami tę władzę "dla dobra i obrony Polski" podważać, delegitymizować i obalać. Taka przemocowa po-peerelowska mentalność "w obronie demokracji"
Ci ,którzy po ostatnich wyborach utracili różne nienależne przywileje i możliwości, za plecami studentów chowają swe niegodziwe, antypolskie intencje i siebie samych. Wcześniejszymi uchwałami rad niektórych wydziałów, głównie prawa, mobilizują studentów do atakowania i wyszydzania własnego państwa. Na wschodzie i na zachodzie cieszą się z takich wewnętrznych pomocników.
Czy nagrodą dla tej młodzieży będą dodatkowe unijne stypendia i uściski dłoni wojskowego "drużynowego", reprezentanta "kultury" stanu wojennego – Mazguły, SB-eckich emerytów, kolegów zbrodniarzy Jaruzelskiego i Kiszczaka, aktorki Jandy, uczciwego społecznika Kijowskiego czy wiernego Petru, nowych idoli walczących z regułami demokracji w powyborczej Polsce?
Część uczelnianej antypolskiej naukowej targowicy, haniebnie sprzeniewierza się akademickim i naukowym ideałom, wykorzystując cynicznie w swych biznesach powierzonych sobie młodych Polaków, których wcześniej pozbawiono w liceach wiedzy o współczesnej historii własnej ojczyzny. I którymi można dziś więc łatwo manipulować.
Oto haniebna lekcja pogardy dla demokracji i własnego państwa ze strony ciągle żywej targowicy wśród części akademickich wykładowców i skutki wynaradawiania młodzieży przez lata antypolskich rządów PO, której zawołaniem było kredo jej lidera: "polskość to nienormalność".
Takich obrońców doczekała Rzeczpospolita.
Krystyna Pawłowicz
6.01.2017, 8:50"
Z poglądami tej osoby nie ma sensu polemizować, nie ma sensu przypominać jej, jak stan wojenny dotknął środowisko akademickie do którego przecież wtedy należała. Tę osobę z jej nienawiści do normalnego świata normalnych ludzi może wyleczyć tyko lewatywa. Tak potraktujmy ponurą rzeczywistość zgotowaną nam przez władzę bylejaką, której zawdzięczamy rządy maniaków - oby jak najkrótsze.