PiS, poza kompletnym brakiem wyczucia w polityce międzynarodowej, ma jeszcze pecha. Tragiczny zamach w Londynie spowodował przełożenie rozmowy May - Kaczyński i premier GB usłyszała wywiad Szydło o jej rzymskich zamierzeniach nieprzyjmowania deklaracji, gdyby ta PiSowi nie odpowiadała. Stanowisko nie jest uzasadnione charakterem szczytu - uroczystym a nie roboczym, jest więc tylko świadectwem pustej krzykliwości PiS. Nawet jeżeli May miała nadzieję na ubicie z Kaczyńskim jakiegoś unijnego interesu, to wywiad Szydło je rozwiał - usłyszała, że Szydło zamierza uprawiać politykę wrzeszczącego dzieciaka, więc nikt w UE jej słuchał nie będzie. A skoro nikt słuchał nie będzie, to po co z Kaczyńskim o poważnych sprawach rozmawiać. W prawicowych mediach albo milczenie albo tylko temat przyszłości Polaków na wyspach - jedyny, jaki przez grzeczność May musiałaby podjąć z każdym polskim politykiem. Ale i w tej sprawie uświadomiła Kaczyńskiego - niech Szydło napisze podanie do Tuska, bo to sprawa całej UE i dodatkowo dwustronny interes, bo Brytyjczycy też pracują w innych krajach unii, a rynek pracy w GB nie ma się ku rozszerzeniu.
PiS rozpoczynając rządy zadeklarował, że to w Wielkiej Brytanii upatruje swojego sojusznika w UE. W przeddzien szczytu UE PiS naradza się z premierem kraju, który własnie UE opuszcza. Chciał czy nie, teraz każde pisowskie wystąpienie w UE - nawet propozycja otwarcia okna - będzie widziane przez pryzmat zamiaru wyjścia Polski.
Póki co, nie widać też zdjęcia Kaczyńskiego z May, więc wizerunkowo w swoim obozie też za dużo Kaczyński nie ugrał.
Ale powiało optymizmem: