"do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego zadzwonił nad ranem mężczyzna twierdząc, że wraz z przyjaciółmi został przysypany przez lawinę pod Rysami."
"Po kolejnych rozmowach, niemal godzinę po zgłoszeniu, mężczyzna przyznał się, że nie jest pod lawiną, a... w swoim łóżku w Raciborzu”
Z opisu wynika, że w umyśle nieszczęśnika mglisty obraz libacji zlał się z przebudzeniem pod pierzyną. Po godzinie obraz nabrał wyrazistości i prawda okazała się prozaiczna. Konkluzja komentatorów pod notką Sowińca zmierza ku temu, iż towarzystwo spożyło trunki o nie do końca rozpoznanym jeszcze działaniu. Niewykluczone, że kolejny uczestnik libacji, obudziwszy się pod palmą, wydzwaniał do polskiego konsulatu w San Escobar, ale lina była zajęta faksowaniem ekspertyz dla Waszczykwskiego.
Szczęściem działanie tego trunku ograniczone jest do kilku godzin, jednakowoż Macierewicz dopiero po niespełna siedmiu latach po spożyciu obiadu w Smoleńsku zaczął mowić o katastrofie. W międzyczasie spora część mieszkańców Polski ,głownie zamieszkująca tereny po wschodniej stronie Wisły również zaczęła wykazywać objawy wskazujące na kontakt z tajemniczym środkiem. Wszystko wskazuje na to, że Rosja Putina weszła w posiadanie nowej broni wywołującej długoletnie iluzje i wywołującej długoletnie poczucie górowania wiedzą i etosem nad otoczeniem oraz agresję.
Jegomoście z Raciborza najprawdopodobniej spożyli produkt chałupniczo wytwarzany w Polsce według receptury opartej na rosyjskich pracach studialnych, która dotarła wraz z przybyszami zza Buga.
