"Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor".
Zaraz po zakończeniu posiedzenia Sejmu, podczas którego minister wygłosił swą mowę, warszawscy tramwajarze zorganizowali pochód poparcia z ul. Młynarskiej na Woli pod gmach MSZ przy ul. Wierzbowej. Po drodze przyłączali się do nich spontanicznie przypadkowi przechodnie.
"Obywatele, minęły te czasy, gdy politykę zagraniczną prowadziło się za pomocą sztuczek dyplomatycznych. Polityki zagranicznej nie można prowadzić bez postawy zdecydowanej całego społeczeństwa" *
To było osiemdziesiąt lat temu. Dwadzieścia lat wcześniej Polska odniosła jeden z największych i jednocześnie jeden z nielicznych triumfów militarnych w swojej historii. Kilka miesięcy potem, ponosząc niewyobrażalne straty przestała istnieć a ci sami tramwajarze musieli kierować pojazdami z tabliczką "nur fur deutsche"
Sytuacja, w której padają słowa:"Polska nie jest brzydką panną na wydaniu ale dumnym suwerennym państwem" mało przypomina tamtą. Z drugiej strony takie słowa mogły paść i czterdzieści lat temu, kiedy produkowaliśmy maluchy, pralki, zmywarki i telewizory, mieliśmy Krystiana Zimermana i Grzegorza Latę. Być może z gminy Brzeszcze nie widać, że Polska roku 1995 czy 2015 różni się od Polski 1975 roku, ale ta różnica jest. Młodsze pokolenie może jeszcze przekonać się o tym.
Kiedy Beck wygłaszał swoje przemówienia, Polska prowadziła haniebną i bezskuteczną politykę zagraniczną. O skuteczności polskiej polityki zagranicznej rządu Szydło najpierw przekonaliśmy się w czasie przedbrukselskiego spotkania grupy wyszehradzkiej a potem w czasie londyńskiej londyńskiej eskapady Kaczyńskiego kiedy to Kaczyński - zapewne proponując May swoje genialne pomysły strategiczne - nic nie ugrał, a Szydło usłyszała jak daleko jest z gminy Brzeszcze do cywilizowanej Europy.
Elektorat ma się taki, jaki się wychowa. Kiedy swój elektorat wychowuje się w przekonaniu, że UE okupuje Polskę dybiąc nieustannie na polskie wolności to ten elektorat doprowadzi do wyjścia z unii. Prawda jest taka, że i my i Holendrzy rezygnujemy z takiej samej części naszych państwowych wolności ale Holendrzy do tego dopłacają a my dostajemy fundusze.
Należy podkreślić, że mowa o wolnościach państwowych a nie poszczególnych obywateli - tych wolności UE nie ograniczą a wręcz przeciwnie. Dzisiaj Polska jest bardzo wyraźnie podzielona na wierzących, że PiS buduje mocarstwo, u którego klamki będą wisiały kraje środkowoeuropejskie i tych którzy przekonani są o tym, że nasze interesy są w UE.
Pewnie nikt na nas nie napadnie bo niby po co. Nikt z UE nie będzie nam nawet robił na złość a Rosja od czasu do czasu pogra tematem katastrofy smoleńskiej, która dla świata i tak już jest świadectwem polskiego bałaganu, chojractwa i tromtadractwa. Świadectwa niezasłużonego, bo polscy żołnierze na misjach zapracowali na wysokie oceny tylko, że ich się teraz usuwa z armii w której zasługi mierzy się liczbą potrzymań parasola i liczbą otrzymanych statuetek generała.
Szydło wygłosiła wczoraj przemówienie godne Gomułki - niezwykle cenionego w świecie polityka, który ogłosił "plan Gomułki". Tylko że to był świat ograniczony do RWPG i Układu Warszawskiego. Świat Szydło jest ograniczony do części Polski.
Polacy nie wyróżniają się niczym specjalnym na tle swoich sąsiadów poza jednym - jesteśmy najliczniejszą nacją środkowoeuropejską i z tego powodu u części naszych polityków rodzą się ambicje bycia lokalnym mocarstwem. Niestety świat zmienił się już w połowie zeszłego wieku - zmieniła się skala, Suwerenność w rozumieniu PiS oznacza izolację - dzisiaj kraj taki jak Polska może sobie istnieć przez nikogo nie zauważony. W tym sensie politycy PiS są bardziej zacofani od taplarskich, dla których świętokradztwem było koszenie zboża kosą.
