Michał Jaworski Michał Jaworski
4504
BLOG

Film podkomisji Berczyńskiego oglądany oczami blogera S24

Michał Jaworski Michał Jaworski Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 139

Katastrofa smoleńska

To był najbzdurniejszy materiał jaki to grono wydało od czasów zaistnienia jeszcze jako Zespół Parlamentarny. Po  półtora roku działalności na etatach państwowych "eksperci" wrócili do podstaw, czyli zebranych przez blogerów KaNo ( Nowaczyk) i Marka Dąbrowskiego wytworów blogerskich, jakie pojawiły się na S24 - faktycznej kolebce zespołu "ekspertów" Macierewicza.

Mentalnie to grono wróciło do tamtego okresu i sporów z Salonu24, o czym świadczy komentarz Macierewicza do odnalezienia filmu sprzed startu - że jest dowodem, iż delegacja odleciała z Warszawy co obala tezy naszego kolegi blogera FYMa - w realu równie a nawet bardziej utytułowanego naukowo, jak większość ekspertów Macierewicza. Przy tej okazji warto wspomnieć, że specjalista od betonu masywnego obecnie kierujący podzespołem konstrukcji lotniczych Witakowski był zagorzałym zwolennikiem obliczania prawdopodobieństwa, czy do katastrofy doszło w Smoleńsku, a architekt Marek Dąbrowski obecnie kierujący zespołem pilotażu  zdeklarowanym przeciwnikiem maskirowk,. jednakże za pieniądze podatników osiągnęli błogą zgodę.

Przejdźmy do samego filmu - po pierwsze film to nie jest najwłaściwsza forma prezentacji wyników badań, po drugie - zupełnie nie do pomyślenia jest brak możliwości zadawania pytań autorom badań. Wprawdzie jest to zgodnie z taktyką Macierewicza i nastąpiło po raz kolejny ale zupełnie przeciwne praktyce prokuratury pod obecnymi i poprzednimi rządami nie mówiąc o podstawowych zasdach panujących w nauce. 

Poszczególne wątki filmu są rozdzielne a nawet sprzeczne więc tak je omówię - w kolejności ich wagi medialnej. 

1. Wybuch termobaryczny pojawił się przypuszczalnie dlatego, że dr Szuladziński zbyt wyraźnie dał do zrozumienia, iż są granice uczciwości naukowej, których po uczciwym dożyciu emerytury nie ma sensu przekraczać. Uczciwie wyliczył, że do wybuchowego rozerwania kadłuba i rozrzucenia burt potrzeba około 60kg trotylu rozłożonego w miarę równomiernie wzdłuż kadłuba na podłodze. Trotylowe dywany Witakowskiego jako sprawca kontrolowanej demolki wydały się nawet ludziom Macierewicza zbyt odlotowe, bo przecież chodziły po nich psy pirotechników więc salwowano się bombą termobaryczną lansowaną bodaj przez docenta Jeremiaszko Polejwodina, którego Macierewicz cytował już jako śledczego od "seryjnego samobójcy". Wybuch dywanowy i termobaryczny mają jedną wspólną wadę - muszą złamać a przynajmniej mocno wygiąć podłogę, tymczasem bodajże Setlak wynalazł zdjęcia, na których widać, iż się ostała. Na filmie z eksperymentu wysadzenia makiety fragmentu kadłuba nie widać, co dzieje się z podłogą. Z tego, co można zobaczyć, są to płyty OSB ułożone na ziemi, a żeby eksperyment był rzetelny, pomiędzy gruntem a podłogą powinna być zostawiona wolna przestrzeń, o ile zrezygnowano z budowy makiety o pełnym przekroju fragmentu kadłuba.
Drzwi miały być rozpędzone falą uderzeniową tak, aby wbiły się w grunt.  Nie przeprowadzono symulacji ruchu rozpędzonych w ten sposób drzwi albo przeprowadzono i otrzymano taki wynik, iż sporo energii kinetycznej pochłania ich rotacja. Nic nie stało na przeszkodzie zabudowania do wybuchanej termobarycznie makiety drzwi i eksperymentalnej oceny, jak spada prędkość postępowa wyrwanych wybuchem drzwi. Na filmiku z wybuchu widać, że odłamki nie osiągają imponującego zasięgu więc mimo korzystniejszej relacji masy do powierzchni nie należałoby oczekiwać ruchu drzwi podobnego do ruchu pocisku. Jest to naturalne, bo pocisk jest rozpędzany w kierunku wbicia natomiast drzwi fala uderzeniowa rozpędziłaby  w kierunku prostopadłym. Jedyne sensowne wytłumaczenie przestawił Setłak - drzwi zostały wgniecione w grunt przez kadłub a ich rama zapobiegła porozrywaniu.
Oba eksperymenty - wybuch osobno a obliczenia dla drzwi osobno nie wnoszą żadnej wiedzy a wręcz przeciwnie - są manipulacją. Odpowiedzi należało szukać w jednym eksperymencie  przeprowadzenia wybuchu w makiecie z drzwiami, pustą przestrzenią pod podłogą i przynajmniej kilkoma oknami. Ostatnie dałoby odpowiedź, czy stan okien pod wiatą w Smoleńsku przypominałby osiągnięty wybuchem. 

2. Błędne sprowadzanie - o tym wiemy od ukazania się polskich uwag do projektu raportu MAK, czyli od przełomu 2010 i 2011. Potem zostało to powtórzone w raporcie KBWL i opinii biegłych prokuratury wojskowej. Błędne sprowadzanie zawiera dwa elementy - informację "... na ścieżce" mimo, iż samolot nie był na właściwej wysokości oraz podawanie zaniżonych o około 500m odległości od pasa. Pierwsze nie tłumaczy, dlaczego samolot zszedł poniżej 100m, gdyż piloci w ocenie wysokości nie opierają się na informacji kontroli lotu tylko na własnych przyrządach - powinni na wysokościomierzu ciśnieniowym a od 250 m posługiwali się radiowym. Nieprawdziwe, a wypowiedziane w imieniu państwa, zagrażające bezpieczeństwu ruchu lotniczego jest stwierdzenie, że po przekroczeniu wysokości minimalnej piloci mają oczekiwać na wydanie komendy odejścia przez kontrolę. Jest odwrotnie - przed osiągnięciem tej wysokości mają poinformować kontrolę, że widzą infrastrukturę pasa i oczekiwać na pozwolenie lądowania. Jeżeli pasa nie zobaczyli to powinni odejść. Zaniżone o około 400 metrów odległości od pasa kontrola podawała też Jakowi i widocznie załoga Jaka nie uznała tych informacji za istotne dla kolegów.

3. Testowanie ścieżki Iłem-76, żeby potem źle sprowadzić, to pewne novum. Na S24 rolą Iła zwykle było pokazanie, iż wylądować się nie da, chociaż dałoby, gdyby nie niecni zamachowcy. W filmie Ił występuje jako coś, co nie wiadomo skąd się wzięło, to znaczy wiadomo tylko zamachowcom, tymczasem to Protasiuk prosi Grzywnę aby ten zapytał załogę Jaka "czy Rosjane już przylecieli" - załoga PLF101 doskonale wiedziała, że w Smolensku poza Jakiem ma wylądować jeszcze rosyjski samolot.

4, Możliwość ignorowania TAWS (w filmie nie ma ale powiedział Berczyński ) to wynalazek upowszechniany przez Wosztyla na Twitterze. Wosztyl zwyczajnie nie wiedział, że brak lotniska w bazie TAWS to nie jedyna przyczyna alarmów - drugą była nadmierna prędkość zniżania. Zresztą nie wiedział też, że w Smoleńsku zniżano się z prędkością 7m/s i wyższą oraz o warunku koniecznym zadziałania "uchoda". Tego wszystkiego nie wiedział już po skonsultowaniu filmu "Smoleńsk".

5. Awaria hydrauliki to pomysł Manka. Jest zupełnie nieprawdopodobny, ponieważ alarmy TAWS zapisują się jako parametr dwustanowy na tym samym kanale. O sygnalizacji awarii hydrauliki musiałby powiedzieć inżynier pokładowy, a to się w CVR nie nagrało. Natomiast nagrał się w tym samym czasie alarm TAWS w pamięci urządzenia TAWS odczytanej w USA, w CVR oraz w FDRach - w tym jednym odczytanym w Polsce. Do internetu "awaria hydrauliki" była wrzucana jaka ekspertyza UA przez blogera znajdującego się na liście adresowej poźniejszych członków komisji Berczyńskiego.

6.Program "badań aerodynamicznych" ogłosił Binienda na IV Konferencji Smoleńskiej. Wtedy jego wyniki już miały się zgadzać z wynikami Jorgensena, ale nie za bardzo można było dojść do tego, czy pokazując budzące zasadnicze wątpliwości rysunki Jorgensena mówi o  jego badaniach  czy o swoich. Jorgesen wymyśl sobie, że w warunkach smoleńskich lotką można skontrować obrót. Popadł w ten sposób w zabawną sprzeczność z dwoma innymi członkami podkomisji Berczyńskiego - Dąbrowskim i Szuladzińskim, którzy  wyliczyli, że przyspieszenie kątowe wywołane taką kontrą może spowodować ukręcenie kadłuba. Jestem niemal pewny, że w WAT nie otrzymano wyników sprzecznych z badaniami NASA i w tym temacie podkomisja mija się z prawdą.

Podsumowanie. Film przedstawia następujący obraz:
- dowodzący zamachem strasznym demiurg o pseudonimie "Moskwa" nakazuje fałszywe sprowadzenie, 
- awaria powoduje rozpadanie się samolotu,
- w wielkim finale pasażerowie i załoga zostają dowybuchnięci termobarycznie.
Ale:"Moskwa" pozwala na sprowadzenie jedynie do 100m  a rozpadanie zaczyna się poniżej 100m więc musiały działać dwa niezależne centra zamachowe, przy czym drugie dysponowało zdalnymi detonatorami o zasięgu tylko 100m. Interesy obu zbiegają się dopiero w wielkim finale.


Po ponad sześciu latach Macierewicz ze swoimi ekspertami z tragedii uczynili tragifarsę. Być może Kaczyński znajduje się już w takim stanie, że odpowiada mu śmierć brata od bomby sanescobarycznej ale te bzdury łykają bez popitki ludzie sterujący nawą państwową.

Post scriptum. Film nie został opatrzony żadnymi informacjami o autorach. Po prezentacji "strasznego filmu" Misiewicz został nagrodzony lukratywną posadą. Misiewicz był redaktorem a faktycznie autorem raportów Zespołu Parlamentarnego. Był też "menedżerem projektu" filmu ZP z czerwca 2015 roku. 

Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka