Katastrofa smoleńska
"Nikt z uczciwych naukowców nie miał co do tego wątpliwości, a wy się boicie spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć: "tak, mój dorobek profesorski potwierdza te proste fakty”
"Nie proszę was o patriotyzm, proszę was o sumienie naukowca"
Macierewicz znalazł się w pułapce, którą sam przez siedem lat pieczołowicie konstruował otaczając się miernymi naukowcami i amatorami o wybujałych ambicjach, których kreował na ekspertów. Jego obecne słowa brzmią równie żałośnie jak te słane przez niego prośby do "drogiego Wacka" aby wrócił.
Sekwencja wydarzeń po odlocie "drogiego Wacka" jest następująca:
- zostaje odwołana zapowiedziana na 17 maja konferencja, na której przewidziano prezentację wyników WAT,
- tydzień później w WAT odbywa się tajne seminarium, po którym ukazuje się komunikat MON, że brzoza nie może uszkodzić skrzydła. W komunikacie nie ma jednak mowy o tym, co było w filmie podkomisji - że po urwaniu 1/3 skrzydła przechylenie samolotu da się powstrzymać.
- zostaje odwołana przewidziana na 7 czerwca Sejmowa Komisja ON poświęcona wynikom prac podkomisji Berczyńskiego/Nowaczyka. W tym samym dniu najpierw TVN24 ujawnia wyniki otrzymane w WAT świadczące, że obrót jest nie do powstrzymania a potem szczegółowo analizują je P.Artymowicz i M.Jaworski.
Mleko się rozlało. Na WAT naciskają posłowie PO.
Nowaczyk zapowiada kolejne seminarium ale z formy zaproszenia wynika, że organizatorowi, czyli WAT usiłuje on narzucić warunki kompromitujące tę uczelnię. Podkomisjanci dobrze wiedzą, że nie mogą dopuścić do dyskusji otwartej choćby w najmniejszym stopniu. Jedyne wyjście dla Macierewicza to próba złamania sumienia naukowców z WAT. Choć Macierewicz jest zwierzchnikiem rektora WAT w jego apelu nie brak marchewki:
"Żeby to wszystko zostało zrobione, potrzebne będą pieniądze i czas."
Macierewicz musi też tworzyć w PiS wrażenie, że kartę smoleńską można jeszcze odwrócić.